Wczorajsza droga Polskimi Kolejami minęła dość przyjemnie, mimo tego że byłam na miejscu trzydzieści minut później a to wszystko za sprawą długiego postoju w Sochaczewie. Gdy dotarłam na miejsce czekała mnie jeszcze dwudziestominutowa podróż z pakunkiem, na Mokotów. Na początku miałam plany wybrać się na działkę, ale nie opłacało się więc w planach miałam się spotkać o dwudziestej z M. Oczywiście najpierw z A. wybrałyśmy się do rossmanna i zakupiłam jak zwykle ten sam produkt. Oczywiście dopiero dwadzieścia po ósmej wróciłyśmy do domu i jak najszybciej chciałam wyjść do łazienek spotkać się z M. na dodatek padł mi telefon, i jak zwykle nie wzięłam ładowarki z domu więc nawet nie miałam jak zadzwonić, a co dopiero odebrać telefon. Gdy czekałam na windę, nagle zza otwierających się drzwi wyjrzał M. który stał z czerwoną różą [Nadal nie wiem z jakiej to okazji]. Oczywiście jak zwykle wybraliśmy się na szybki spacer do łazienek, i koło dwudziestej drugiej byłam w domu. Rano mój siostrzeniec wpadł do A. i uznał że wyrośł im w wazonie tulipan [ Ma dopiero cztery lata] po dziesiątej wpadł M. z ładowarką którą mi pożyczył tak abym mogła naładować sobie telefon. Po osiemnastej wybrałam się na działkę do K, i A. było jak zwykle śmiesznie i jak zwykle nie chciało mi się z tamtąd wychodzić no ale niestety musiałam na szczęście nie było żle mimo tego że wszyscy zostaliśmy pogryzieni przez komary a w szczególności ja i K. Ogólnie dziś zaplanowaliśmy że jutro znów wpadam na działkę, i powtarzamy dzisiejszy dzień. Ale zapomniałam o tym że jutro jadę nad jeziorko niedaleko Morskiego Oka. Aktualnie podziwiam zza okna robotników którzy pracują w deszcz i tak do rana, uroki budowania centrów handlowych. Jak mój telefon nie będzie jutro "zamulał" to postaram się porobić parę zdjęć.
Mimo wszystko widzę,że miałaś udany dzień a to najważniejsze. Dostajesz kwiatki bez okazji - szczęściara! ;)
OdpowiedzUsuń